ks. Mariusz Pohl
Wielki Tydzień nie przypadkiem nosi przydomek „Wielki”. Poczucie tej wielkości i wyjątkowości powinno w nas wzrastać i wewnętrznie nas przemieniać. Dobre przeżycie Triduum Paschalnego nie przychodzi jednak samo. Wymaga wysiłku, skupienia i dyscypliny.
Dlatego też powinniśmy szukać motywów i uzasadnienia dla głębszego przeżywania tego wspaniałego czasu, zwłaszcza poprzez liturgię. Wtedy będziemy mogli doświadczyć niezwykłej podniosłości, dzięki której celebracje liturgiczne wprowadzą nas w inny wymiar życia – wieczność.
Świętowanie dawniej i dziś
Doświadczenie to w każdej epoce przybiera inne formy. Kiedyś święta były uroczyste niejako z samej definicji, przez głębokie skontrastowanie z ascezą codziennego życia, a zwłaszcza pokutnego charakteru Wielkiego Postu. Wszyscy czekali na Wielkanoc, by spotkać się w gronie rodziny, obficie zjeść, pooglądać telewizję i oderwać się trochę od pracy. Trzydzieści lat temu to była wielka atrakcja. Nie było wtedy nawet zwykłych telefonów czy połączeń międzymiastowych, nie mówiąc już o komórkach czy Skypie; czarno-biała telewizja oferowała dwa programy z jednym serialem i kilkoma filmami w tygodniu; żywność była na kartki, ok. 3 kg na osobę miesięcznie, a do pracy chodziło się codziennie, soboty były pracujące – w dni powszednie do południa na ulicach i w sklepach było prawie pusto.
Każdy więc czekał na święta, bo stanowiły one wielką odmianę w szarej codzienności realnego socjalizmu. Tak zwana niedziela handlowa, ostatnia przed świętami, kiedy sklepy były wyjątkowo czynne i trochę lepiej zaopatrzone, to był taki prapraprekursor dzisiejszych weekendowych zakupów i wypraw do galerii. Środek ciężkości świąt był naturalnie przesunięty w stronę życia rodzinnego, przyziemnych atrakcji i przyjemności oraz odmiennej atmosfery. Ale nie było wtedy aż takiej świadomości religijnego wymiaru Wielkanocy, bo całe życie było jakoś bardziej przeniknięte sacrum.
Dziś sytuacja zmieniła się diametralnie. Obfitość podaży i konsumpcji, permanentna dostępność handlu 365 dni w roku i 24 godziny na dobę sprawiły, że świąteczne zakupy i rozkosze stołu straciły swą atrakcyjność. Od nadmiaru programów telewizyjnych aż nas mdli, kontakty rodzinne przeniosły się na płaszczyznę telefoniczno-internetową, a ponad miarę pracują tylko ci, którzy utraciliby dobrą pracę, gdyby tylko trochę pofolgowali. Więc święta w naturalny sposób straciły swoją wyjątkowość i atrakcyjność.
Jak dobrze przeżyć Wielki Tydzień?
Ale paradoksalnie stanowi to wielką szansę, by zacząć przeżywać Święta Wielkanocne w ich najważniejszym wymiarze, czyli na płaszczyźnie wiary, ducha, religii. To właśnie liturgia i poczucie wspólnoty w kościele stanowi o wielkości i randze Wielkiego Tygodnia. Kiedyś takiej świadomości nie było, ale teraz z roku na rok wzrasta ona i sprawia, że kościoły w czasie nabożeństw paschalnych pękają w szwach. Wiemy już, że takie podniosłe i wyjątkowe przeżycie jest możliwe tylko raz w roku, i to pod warunkiem osobistego uczestnictwa. Wymaga ono świadomej decyzji poświęcenia czasu, trudu rezygnacji z oglądania kolejnych odcinków seriali, wygospodarowania sobie kilku wolnych wieczorów oraz wysiłku skupienia i wyciszenia, by skoncentrować się na Słowie Bożym i przeżyciu celebracji. Kiedyś tego w naszych kościołach nie było. Dziś nocna Wigilia Paschalna z frekwencją znacznie większą niż na Pasterce nie należy już w naszych parafiach do rzadkości.
W miarę możliwości czasowych warto nastawić się na pełne uczestnictwo w całej liturgii Wielkiego Tygodnia. Stanowi ona integralną całość: jedno czytanie biblijne odsyła do następnego, jeden obrzęd jest wstępem do kolejnego, a poszczególne symbole wyjaśniają się nawzajem. O ile potrafimy poświęcić wiele, by nie opuścić ani jednego odcinka ulubionego serialu telewizyjnego, to zróbmy też wszystko, by nie pozbawiać się udziału w całej liturgii. Udział ten – pod warunkiem że liturgia jest właściwie przygotowana i sprawowana – może być tak samo ważny i owocny jak dobre rekolekcje.
Pierwszym bezwzględnym warunkiem takiego udziału jest uprzednia spowiedź: bez łaski uświęcającej można być tylko widzem, ale nie aktywnym uczestnikiem świętych obrzędów. Bardziej wytężona w Wielkim Poście modlitwa, Droga Krzyżowa i Gorzkie żale, rekolekcje i osobista lektura Pisma Świętego stanowią doskonały punkt wyjścia do przeżycia owocnej celebracji.
W przeżyciu tym może pomóc surowa, gregoriańska estetyka obrzędów liturgicznych: chorałowy śpiew, milczenie organów, kołatki, procesje, światło świec, wystrój Ciemnicy i Grobu, prosta symbolika ognia, paschału, kadzidła, wody. Harmonizują z tym starannie dobrane teksty biblijne o głębokiej, dydaktycznej wymowie. Na szczęście są już powszechnie dostępne czasopismach, książkach i internecie wyczerpujące komentarze do tej liturgii.
Liturgia w bliskości z Jezusem
Do takiego przeżycia trzeba jednakże wygospodarować sobie wolny czas. Wiadomo, że jedną z głównych przeszkód w przeżywaniu Triduum Sacrum jest nawał domowych obowiązków związanych z przygotowaniem świąt. Podczas Mszy św. w Niedzielę Palmową zerkamy nerwowo na zegarki, bo przecież galerie czekają. Gruntowne porządki czy lukrowanie drożdżowych bab i mazurków często wygrywa konkurencję z Wielkim Czwartkiem. Jakie to szczęście, że przynajmniej postny charakter Wielkiego Piątku z jego kulinarną powściągliwością daje szansę wewnętrznego wyciszenia się i spokojniejszego wyjścia do kościoła, a może nawet wieczornej adoracji przy grobie. W Wielką Sobotę jest już łatwiej, bo święconka samoczynnie przyciąga do kościoła tłumy dzieci z rodzicami, babciami i pełnymi koszami świątecznego jedzenia. Oby starczyło tylko czasu na nawiedzenie i modlitwę przy Grobie Pańskim.
Kościół na Wielkanoc ma nam jednak do zaoferowania znacznie więcej niż tylko święcenie potraw. Celebracje liturgiczne tego okresu mają swoją głęboką wymowę i logikę, są prawdziwą lekcją wiary. Aby tę dydaktykę liturgii zrozumieć i owocnie przyswoić, trzeba niejako wejść w fabułę wydarzeń sprzed dwóch tysięcy lat, utożsamić się z uczestnikami tamtego dramatu. Chrystus cierpiał i umierał za każdego z nas, a zatem wszystko, co się wtedy wydarzyło, dotyczy mnie osobiście i nie mogę być wobec tego obojętny i zdystansowany. Moje zaangażowanie w liturgię da mi poczucie bliskiej więzi z Jezusem i tym, czego On dla mnie dokonał. A to może przemienić moje życie.